Początek końca
Dwa miesiące przed Pandorą
– Łzy stoją w jej oczach. Proszę cię, nie płacz. Zawsze będę przy tobie, zawsze będę cię kochać…
– Brawo, Ran! – zawołała Sonoko, gdy tylko piosenka się skończyła. – Teraz moja ko…
– Conan, chciałbyś może zaśpiewać? – zapytała Ran, podając Sonoko mikrofon. Chłopiec potrząsnął głową.
– Spasuję – powiedział, przewracając stronę powieści detektywistycznej. Pozostałe dzieci zachichotały.
– Pomysł, by Conan miał śpiewać, jest pomysłem złym – skomentował Mitsuhiko z uśmiechem.
– Booo faaałszuuujeee! – zaśpiewał Genta i się zaśmiał.
Shinichi posłał w ich stronę złowieszcze spojrzenie, po czym powrócił do lektury.
– To nie wina Conana, że ma taki głos! – Ayumi obroniła chłopca i zarzuciła mu ręce na szyję, przez co jego twarz przybrała czerwony kolor. Uśmiechy Genty i Mitsuhiko natychmiast znikły. – Poza tym, Sonoko, ty już śpiewałaś dwa razy. Czy mogę teraz ja?
– Jasne – odpowiedziała Sonoko, z powrotem siadając. – Zaśpiewaj coś od Two Mix! Masz taki słodziutki głosik.
– Ale w takim razie będę potrzebować jeszcze jednej osoby – powiedziała Ayumi, puszczając Shinichiego. Gdy się odwróciła, Mitsuhiko oraz Genta posłali mu kuksańca w bok. – Już wiem! Ai, zaśpiewasz ze mną?
– Wyśmienity pomysł – powiedziała Ran, uśmiechając się do bardzo poważnej dziewczynki. – Jeszcze nie śpiewałaś, prawda? Chciałabyś?
– Założę się, że masz wspaniały głos – wtrącił Mitsuhiko, pozostawiając Shinichiego Gencie z nadzieją, że zdobędzie u dziewczyny kilka punktów. Ai Haibara wzruszyła ramionami.
– Czemu by nie? – zdecydowała. Ayumi zapiszczała z radości, chwyciła przyjaciółkę za ramię, a następnie pociągnęła w stronę sceny.
– Fajnie, że się zgodziłaś, Ai! – zawołała. – O, popatrz! Jest „Truth”!
Ai uśmiechnęła się lekko, słysząc jak Ayumi rozprawia o kolejnych piosenkach. To był rzadki widok.
Widząc, że dziewczyny się oddaliły, w ramach zemsty Genta i Mitsuhiko posunęli się aż do zabrania Shinichiemu książki. Genta uniósł ją wysoko i niskiemu chłopakowi pozostało tylko wpatrywanie się w niego morderczym spojrzeniem.
– Miłosne dramaty w trzeciej klasie podstawówki… Nie jestem pewna, czy powinnam uznać to za słodkie czy niepokojące – zachichotała Sonoko.
Ran zaśmiała się.
– Czy nie masz wrażenia, że to już kiedyś się nam przytrafiło? – powiedziała, wzdychając melancholijnie. – To znaczy, pamiętasz nasz pierwszy raz na karaoke?
– Byliśmy w tym samym wieku, no nie? – zaczęła zastanawiać się Sonoko. – Mieliśmy siedem lub osiem lat… Przyprowadzili nas rodzice Kuda, prawda?
– Tak, a do tego dostaliśmy dodatkowy czas, gdy tylko właściciel usłyszał śpiew pani Yukiko. Był jej ogromnym fanem i od razu ją rozpoznał…
– To było prześmieszne! A pamiętasz jak śpiewałyśmy razem piosenkę z bajki?
– Ciekawe, czy byłyśmy takie słodkie jak one – powiedziała Ran, wskazując na śpiewające utwór Two Mix dziewczynki. Ayumi kiwała się na boki, za to Ai stała spokojnie; jej głos był zaskakująco przyjemny i melodyjny.
Sonoko prychnęła.
– To oczywiste, że byłyśmy słodsze. W końcu ja tam byłam.
Ran ponownie się roześmiała.
– A pamiętasz, co się stało, gdy Shinichi zaczął śpiewać?
– Czemu musiałaś mi o tym przypomnieć? – jęknęła Sonoko. – Już prawie zapomniałam…
– Swoją drogą ciekawe, dlaczego tak fałszuje? W końcu pani Yukiko tak pięknie śpiewa…
– Przecież ojciec Kuda ani razu nie zaśpiewał. To oznacza, że głos odziedziczył po nim. Albo chłopak po prostu jest beztalenciem. – Po tych słowach Shinichi przeniósł swe zabójcze spojrzenie na Sonoko.
– Bo odpowiedzią jesteś ty sam! – Tymi słowami Ayumi oraz Ai zakończyły piosenkę. Mitsuhiko i Genta przestali znęcać się nad Shinichim i lekko czerwoni na twarzach zaczęli oklaskiwać dziewczynki.
– To było wspaniałe! – powiedziała Sonoko. – Jesteście taaakie słodkie!
– Dziękuję – odpowiedziała Ai, siadając na swoim miejscu.
– Oboje macie przepiękne głosy – powiedział nieśmiało Mitsuhiko. – Bardzo harmonijne.
– Tak, ale my potrafimy lepiej! – krzyknął Genta, kierując się w stronę mikrofonów. – Dalej, Mitsuhiko, pokonajmy je dzięki Lexowi!
– Zaraz wrócę – odezwała się Ran, wstając. – Muszę iść do łazienki.
– Niezła wymówka – mruknęła Sonoko, gdy tylko Genta zaczął śpiewać.
Ran zobaczyła jak Conan chowa głowę w książkę, kiedy usłyszał pierwsze nuty „Krwawej Venus”. Uśmiechnęła się smutno i wyszła. Doskonale rozumiała jego awersję do tej piosenki. Tamta sprawa była taka smutna…
„To Shinichi był tym, który rozwiązał tę sprawę” – przypomniała sobie, gdy tylko wyszła na korytarz. „Już dawno go nie widziałam… Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku…”
Kiedy zamknęła drzwi kabiny, usłyszała dźwięk spływającej wody dochodzący z kabiny obok. Przez szczelinę zobaczyła jak para nóg, ubranych w buty do koszykówki z napisem „Converse”, skierowała się w stronę zlewów. Po chwili dołączyła do nich kolejna para nóg, na którą założono czarne baletki.
– Margaret!* – powiedziała jakaś kobieta. – Are you all right? You don’t look happy…
Ran słuchała jej, nie mogąc pojąć, dlaczego nie rozumie o czym ona mówi. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że rozmowa odbywa się po angielsku. Spróbowała przetłumaczyć ich rozmowę, jednak było to bardzo trudne ze względu na dziwaczny akcent.
– Masz rację – odpowiedziała druga kobieta. – I to jest twoja wina!
– Margaret, nie chciałam cię urazić…
– Nie, byłaś tylko zbyt zajęta rozmawianiem z tymi swoimi koleżkami i nie pomyślałaś o czymś takim jak konsekwencje. Bo nie pomyślałaś, no nie? Ach, przecież to i tak nie ma znaczenia. W końcu wszyscy cię uwielbiają.
– Margaret, przepraszam. Nie chciałam…
– Ale zrobiłaś to.
– Posłuchaj, już cię przeprosiłam, a poza tym nie możesz obwiniać mnie o wszystkie swoje problemy. To nie ja jestem przyczyną twoich kłopotów. Jesteś nią ty sama, tylko nie potrafisz się z tym pogodzić i potrzebujesz kozła ofiarnego, prawda?!
– Zamknij się!
Ran wstrzymała oddech, gdy usłyszała dźwięk uderzenia. Konwersy cofnęły się. Baletki odwróciły się i wyszły z łazienki. Konwersy nie ruszyły się z miejsca ani o krok.
Ran powoli wstała i ostrożnie otworzyła drzwi. Rozejrzała się, ale dziewczyna w konwersach nie patrzyła w jej stronę.
Nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia lat, była ubrana w niebieskie dżinsy i koszulkę w kolorze morza. Lewą rękę trzymała w kieszeni, prawą dotykała lewego policzka. Długie, złotobrązowe włosy zakrywały jej twarz, ale gdy Ran wyszła z kabiny, odwróciła się i odgarnęła je.
– Eee… Wszystko w porządku? – zapytała Ran. – Are you… fine?
Dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona, a po chwili posłała w jej stronę delikatny uśmiech.
– Tak – powiedziała. – To zwykła sprzeczka z przyjaciółką. Ale już jest dobrze.
– Przepraszam, niepotrzebnie wtykam nos w cudze sprawy.
Ran odkręciła kurek, by umyć ręce. Ku jej zdziwieniu, obca dziewczyna roześmiała się.
– To prawda, ale co z ciebie byłaby za kobieta, gdybyś tego nie robiła, co nie? – powiedziała i puściła do niej oczko.
– Bardzo dobrze mówisz po japońsku – zauważyła Ran. – Mieszkasz w okolicy?
– Nie do końca. Jestem na wakacjach z przyjaciółmi. Pomyśleliśmy, że możemy wykorzystać okazję i udać się na karaoke. Niezbyt dobry dla mnie pomysł. – Spojrzała na mundurek Ran. – Jedna z moich przyjaciółek przyjechała po skończeniu liceum na rok do Japonii i pracowała jako nauczycielka angielskiego. Powiedziała, że to było bardzo dziwne – uczyć w liceum w tym samym roku, w którym je się opuściło.
Ran zaśmiała się.
– Mam nadzieję, że Japonia podoba się ci oraz twoim przyjaciołom. I mam nadzieję, że twoja przyjaciółka wybaczy ci… to.
Cudzoziemka uśmiechnęła się smutno.
– Ja też. Dziękuję ci.
***
„Jak dobrze, że to już koniec” – pomyślał Shinichi ze zmarszczonymi brwiami, gdy wszyscy zaczęli się zbierać do opuszczenia pokoju.
Pomimo nieuniknionych żartów na temat jego śpiewania, zazwyczaj nie miał nic przeciwko karaoke, ale dzisiejsze popisy Genty i Mitsuhiko były wręcz nie do wytrzymania. W dodatku Shinichi nie potrafił pozbyć się niepokojącego uczucia, zupełnie jakby wkrótce miało się coś zdarzyć. Czarna Organizacja…
„Zaczynasz się zachowywać jak Haibara” – powiedział ostro do siebie, chowając powieść „Saimonji” do plecaka. „Gdybyś był tak łatwo rozpoznawalny, to już dawno by cię znaleźli…”
– To było całkiem zabawne – skomentowała Haibara swoim tradycyjnym, beznamiętnym głosem. – Ale ostatecznie niczego nie zaśpiewałeś.
– Próbujesz zmienić temat czy tylko tak mi się wydaje? – zapytał podejrzliwie Shinichi.
Zamiast coś powiedzieć, posłała mu diabelski uśmieszek i podążyła za Ran oraz Sonoko.
Gdy wszyscy znaleźli się na korytarzu, hałas z pokoju obok – największego ze wszystkich i przeznaczonego dla najliczniejszych grup – stał się jeszcze silniejszy. Znajdujące się w nim towarzystwo było tak głośne, że słychać ich było w innych pokojach, pomimo nieprzepuszczających dźwięków ścian. Wydawało się, że śpiewa tam jednocześnie ze dwadzieścia osób.
– Hey-ey, I wanna be a rockstar!
Ludzie wewnątrz wybuchnęli śmiechem i zaczęli wiwatować.
Sonoko parsknęła.
– Hałaśliwe grono – skomentowała. – Swoją drogą ciekawe, co śpiewali. Nie brzmiało to zbyt japońsko…
– Wydaje mi się, że słyszałam tę piosenkę parę lat temu, gdy byłam w Ameryce – powiedziała Ran. – Jak ona się nazywała?
Nagle krzyki przybrały na sile, drzwi gwałtownie się otworzyły, a ktoś krzyknął:
– Somebody stop her!
Shinichi odskoczył do tyłu, gdy ktoś wytoczył się przez drzwi tylko po to, by za chwilę zostać powalonym przez dwójkę ludzi. Pozostałe osoby zaczęły się śmiać.
– You can’t escape, Bets – zawołał któryś z nich. – Give up the mic!
– Nooo! I want to sing! – jęknęła jakaś kobieta.
– Ej wy! – nagle ryknął właściciel domu. – Może i macie jeszcze dwie godziny, ale jeśli nadal będziecie przeszkadzać pozostałym klientom, to zaraz stąd wylecicie!
Z pokoju wyszły dwie kobiety, pierwsza z nich zaczęła się kłaniać i przepraszać, za to druga postanowiła krzyknąć:
– Bets! Johnny! Shaun! Get back in the box now!
Kłaniająca się kobieta miała długie, złotobrązowe włosy oraz wiele naszyjników, które dzwoniły za każdym skłonem, podczas gdy krzycząca osoba miała krótkie, ciemnobrązowe włosy i wywijała swoim czarnym parasolem na prawo i lewo jak jakąś bronią.
– Czy to angielski? – zapytała Sonoko. – I co to za akcent?
– Może europejski? Wcześniej słyszałam tylko amerykański – zasugerowała Ran. Trzy osoby podniosły się z podłogi. Pierwszą z nich był mężczyzna o czarnych, przystrzyżonych włosach. Był bardzo wysoki, ponad głową trzymał mikrofon, którym prawie dotykał sufitu. Następny mężczyzna był równie wysoki co poprzedni, ale jego włosy były dłuższe, a grzywka zasłaniała mu jedno oko, lecz za to drugie miało jasnoniebieski kolor i wypełniały je łzy od śmiechu. Podobnie działo się z oczami ostatniej osoby – niskiej, krępej dziewczyny z kędzierzawymi, brązowymi włosami, które wyglądały, jakby ich właścicielka czesała się za pomocą ładunków wybuchowych. Podskakiwała wokół pierwszego mężczyzny, próbując dosięgnąć mikrofon. Pozostałe dwie dziewczyny odwróciły się i zachichotały, gdy tylko właściciel odszedł.
– Sorry… Przepraszam. My na wasza droga? – zapytał łamanym japońskim ostrzyżony mężczyzna.
– To nic wielkiego – odparła Ran, gdy hałaśliwa grupka zrobiła im przejście. Ona i dziewczyna z naszyjnikami ukłoniły się sobie.
– Ran, znasz ją? – zapytała zaskoczona Ayumi.
Zapytana dziewczyna pokręciła przecząco głową.
– Spotkałam ją w łazience, to wszystko.
– W takim razie oni z pewnością są Europejczykami – stwierdziła Sonoko. – Tylko w Europie zawiera się przyjaźnie w takich dziwacznych miejscach. Jak byłam kiedyś we Francji…
Shinichi prawie wpadł na nią, ponieważ nie potrafił się powstrzymać od podsłuchiwania rozmowy Europejczyków.
– Więc, kto teraz? Bob Dole? – zapytał męski głos, który nie należał do żadnej z osób, które wyszły na korytarz.
– Zakazano mi śpiewać w trzydziestu stanach i czterdziestu krajach. Nie potrzebuję czterdziestego pierwszego. – To była dziewczyna z łańcuchami.
– Hę? Bob Dole? George, dlaczego tak ją nazwałeś? – Kolejny męski głos.
– Zareagowała na to, no nie? – powiedział mówiący jako pierwszy mężczyzna, najprawdopodobniej George.
Drzwi zamknęły się i Shinichi nie mógł usłyszeć już nic więcej. Niechętne przeniósł swoją uwagę z powrotem na Sonoko.
– Dziwne, no nie? Ale w innych krajach tak się dzieje nie tylko w łazience. W pociągu, w autobusie, w windzie…
– Skoro mówią po angielsku, to znaczy że są z Angoli, tak? – zapytał Genta. Mitsuhiko westchnął.
– Z Anglii, z Anglii… Poza tym to nie jest jedyny kraj, w którym mówi się po angielsku. Jest jeszcze Ameryka, Kanada i oczywiście pozostała część Zjednoczonego Królestwa jak Irlandia czy Walia lub…
– Są ze Szkocji – powiedział Shinichi, gdy tylko opuścili dom karaoke.
– Skąd to wiesz? – zapytała zaskoczona Sonoko.
Shinichi wskazał na cztery minivany zaparkowane obok domu.
– Spójrz – powiedział. – Te samochody z pewnością należą do nich. Ich pokój był pełen ludzi, więc przyjechanie kilkoma dużymi autami nie jest w tym przypadku niczym dziwnym. Poza tym kierownice znajdują się po prawej stronie. Amerykanie lub Kanadyjczycy użyliby samochodów z kierownicami po lewej, ale skoro są prawej to znaczy, że najprawdopodobniej są z Europy.
– Ale skąd wiesz, że są ze Szkocji? – zapytała Ayumi.
Ai wskazała na szyby minivanów, do których przyczepione były flagi.
– Niebieskie tło z białym krzyżem. Jest on znany pod nazwą krzyż świętego Andrzeja i jest to oficjalna szkocka flaga. Nic dziwnego, że zamieścili je na własnych samochodach. Szkoci bardzo podkreślają to, że są Szkotami. Najprawdopodobniej jest to skutek unii realnej z 1707 roku. To by również wyjaśniało ich dziwny akcent. Można powiedzieć, że szkocki angielski to zupełnie inny język. Niektóre szkockie filmy są z napisami po angielsku lub amerykańsku.
Po tych dwóch intelektualnych wypowiedziach nastąpiła krótka cisza. Shinichi przełknął ślinę, widząc jak Ran się na nich patrzy.
„Cholera… Znowu to zrobiłem…”
– Conan i Haibara wiedzą naprawdę wszystko – powiedział zachwycony Mitsuhiko.
Haibara wzruszyła ramionami.
– Wcale nie, po prostu przeczytałam to w podręczniku do geografii – wyjaśniła, wpatrując się znacząco w Gentę.
Wszyscy roześmiali się, a niepokojący nastrój znikł. Shinichi odetchnął z ulgą.
Gdy mijali minivany, Ayumi nagle krzyknęła. Mitsuhiko i Genta od razu stanęli między nią a samochodami.
– Co się stało? – zapytała ją Ran.
– T-t-tam je-jest potwór! – krzyknęła Ayumi, wskazując palcem na jedno z aut. Shinichi zajrzał do środka samochodu i zauważył okropną, czerwoną postać patrzącą się na niego przez szybę.
– To czerwony lew – powiedział. – Nieoficjalna flaga Szkocji. Jest bardzo popularna wśród nacjonalistów i fanów piłki nożnej, a jest nieoficjalna, ponieważ niesie przesłanie: „Śmierć Anglii”.
– I pewnie dlatego jest tak popularna – skomentowała Haibara.
Ayumi spojrzała na czerwonożółtą flagę.
– Lew? – powiedziała. – Jest przerażający.
– To flaga wojenna – wyjaśniła Ran. – Dlatego powinna przerażać swoim wyglądem.
– Wiecie, słyszałam coś o walkach w okresie Sengoku** pomiędzy Szkocją a Anglią – zachichotała Sonoko. – Wiecie dlaczego Szkoci nosili te spódniczki nazywane kiltami? Przed walkami wojownicy…
Resztę historii wyszeptała do ucha Ran. Dziewczyna wstrzymała oddech, zrobiła się cała czerwona na twarzy, a następnie uderzyła Sonoko w ramię.
– Jesteś okropna! – powiedziała i zaczęła iść dalej.
Sonoko podążyła za nią, śmiejąc się. Genta, Ayumi i Mitsuhiko wymienili zmieszane spojrzenia. Spojrzenia wymienione przez Shinichiego i Haibarę były pełne cierpienia.
_______________________________________________________
* Rozmowy pogrubione będą odbywać się w języku angielskim. Czasem będę je tłumaczyć, a czasem nie. To już zależy od tego, czy bohater będzie je sobie w głowie tłumaczył czy słuchał na wpół nie rozumiejąc o co chodzi i czy będą to skomplikowane wypowiedzi. Zobaczymy jak wyjdzie w praniu : )
** XV – XVII w.