Rozdział 3

Niezbity dowód

Shinichi wbiegł po schodach na pierwsze piętro, szukając pomieszczenia, w którym wszyscy mieszkańcy budynku zgromadzili się, by omówić wydarzenia, będąc pilnowanymi przez policję.

„Pani Kisaki ma rację… Rozwiązanie tej sprawy wydaje się być proste, ale tak naprawdę wiele rzeczy nie ma sensu” – pomyślał. „Od morderstwa do odkrycia ciała minęło siedem godzin, więc czemu sprawca nie zabrał ze sobą narzędzia zbrodni, dzięki któremu można go zidentyfikować? Nawet jeśli uznał, że ktoś go usłyszał, to bez problemu mógłby zabrać nóż ze sobą – w końcu nie był zaklinowany w ciele. Poza tym…

Spojrzał na odgrodzony taśmą policyjną salon, który należał do mieszkania zmarłego. na jego środku znajdował się biały obrys ciała oraz duża plama krwi. ƒ „Wszystkich czekał poranny kac. Dlaczego nie poszedł spać? Spodziewał się czyiś odwiedzin…”

– Conan?! A co ty tutaj robisz?

Shinichi spojrzał zaskoczony do góry, słysząc na nieszczęście znajomy głos.

– Hakuba?! A co ty… – zamilkł się i westchnął, zrozumiawszy. – To ty jesteś tym detektywem, o którym mówiła pani Kisaki, prawda? To ty oskarżyłeś Angelę o morderstwo?

– W rzeczy samej – odpowiedział jasnowłosy detektyw. – Czyli pani Kisaki naprawdę poprosiła detektywa Mouriego o pomoc? Musi być zdesperowana…

– Skoro zadzwoniła po niego, to musi być bardzo zdesperowana – mruknął Shinichi.

– Co mówiłeś?

– Chciałbym porozmawiać ze Skotami – powiedział dziecięcym głosikiem. – Jeszcze żadnego nie spotkałem!

– Pierwsze drzwi na prawo. I pamiętaj, aby być grzecznym i uprzejmym oraz nie wchodź do żadnego pokoju bez pytania. Tutaj nikt się nie kluczy.

– Co? – zapytał zdziwiony, ale Hakuba skierował się już w stronę pokoju zamordowanego.

Shinichi przypomniał sobie plan domu.

„Pierwsze drzwi na prawo… To Patricka. Młodszy brat Angeli, lat dziewiętnaście, maniak gier komputerowych…”

Pokój był bardzo zatłoczony. Co prawda Angela była przesłuchiwana w innym pokoju, a George został umieszczony w najbliższej kostnicy, to jednak grupa nadal liczyła w sobie szesnaście osób. Wszyscy siedzieli ściśnięci na sofie lub na poduszkach.

Samo pomieszczenie nie było specjalnie duże. W pokoju Angeli znajdował się stół otaczany z trzech stron przez kanapę oraz dwa fotele; czwartą stronę zajmował telewizor. U Patricka była tylko jedna sofa, znajdująca się przed telewizorem, do którego przypięto pięć konsoli. Nikt jednak nie grał – wszyscy stworzyli półkole otaczające sofę i spokojnie rozmawiali. Shinichi nie był pewien czy to z powodu szoku czy kaca.

Nie mogę w to uwierzyć, ale dowód wskazuje na Angelę… Musimy to zaakceptować.

– Ej, ta prawniczka dopiero zacznie swoje przedstawienie. Jeszcze nie przypisuj Angeli morderstwa.

– Tak… Każdy z nas mógł to zrobić.

Zrobiłby, chciałaś powiedzieć. Twat.

– Hola! Okaż zmarłemu trochę szacunku!

– To, że nie żyje, nie oznacza, że nie był a twat. 

– Ej, dzieciaku – zawołał wysoki mężczyzna o długich, brązowych włosach, gdy zauważył Shinichiego w drzwiach. – Co ty tutaj robisz?

– Przyjechałem razem z wujkiem Mouri – odpowiedział, stwierdzając że „słodkość” będzie najlepszym sposobem na pozyskanie informacji – liczba kobiet przewyższała liczbę mężczyzn. – Ciocia Eri poprosiła go, by pomógł jej udowodnić niewinność pani Angeli.

– Really? – zapytała kobieta o krótkich, czarnych włosach.

To była Kirsteen. Siedziała skulona na sofie obok okularnika z kręconymi, kasztanowymi włosami, który najprawdopodobniej nazywał się Tom. Mężczyzna, który próbował odsunąć się od obejmującej się pary miał krótkie, ciemnobrązowe włosy, niebieskie oczy i bluzkę z napisem „Foo Fighters”. Shinichi stwierdził, że to właśnie musi być Patrick. Był podobny do siostry.

– Pani Kisaki mieć własny detektyw? – Japoński Kirsteen nie był zbyt dobry.

– Nie da rady – mruknęła gruba kobieta z poplątanymi włosami, której to wczoraj ukradziono mikrofon, a o której Shinichi wiedział tylko tyle, że wołano na nią Bets. – Ten English bastard ma za dużo dowodów.

– Czy mógłbym zadać pytanie? – zapytał Shinichi, zastanawiając się, czy jego angielski zardzewiał, czy może Haibara miała rację co do angielskiego szkockiego.

Kiedy będzie miał okazję, to będzie musiał zapytać któreś z nich o tajemnicze słówko „twat” , choć jak to przy pewnych słowach bywa – czuł, że wie co ono znaczy. Chciał również dowiedzieć się czym jest te „Foo” i dlaczego walczy.

– Część z nas nie mówi zbyt dobrze po japońsku – powiedziała dziewczyna od parasola, którą Shinichi zidentyfikował jako Rose. – Ale pytaj śmiało.

– Co powiecie na to, żebym to ja mówił po angielsku?

Przyjaciele popatrzyli na niego zdumieni.

– To całkiem niezły pomysł – powiedział otyły mężczyzna z długimi, brązowymi włosami, noszący bluzę z napisem „London 2012”. Był to Robert. Wedle słów Kisaki, jego siostra zdobyła złoty medal na igrzyskach w Londynie, a on sam był bardzo dobrym pływakiem.

Moi rodzice mieszkają w Ameryce wytłumaczył, wcale przy tym nie kłamiąc. – I nauczyli mnie angielskiego.

– Chcesz nas przesłuchać? Pomagasz temu detektywowi? zapytała jakaś kobieta. Miała falowane, jasnobrązowe włosy i nosiła okulary. Umiejscowiła się na podłokietniku sofy, jakby nie chciała siedzieć na podłodze, tak jak wszyscy. Za nią pochyliła się kobieta o bardzo długich, czarnych włosach i ze zmartwioną miną, to była Madeline. – Hałaśliwy dzieciak.

Nie, chciałem tylko powiedzieć, że ktoś z was nie zakluczył swojego mieszkania. Nacisnąłem klamkę i drzwi się otworzyły.

– Nie ma co się dziwić – powiedział jeden z dwójki mężczyzn, którzy wczoraj droczyli się z Bets. Shinichi zauważył, że siedzieli na poduszce w uścisku, który z pewnością był czymś więcej niż przyjacielskim objęciem. Krótkowłosy nazywał się Shaun, zaś człowiekiem przypominającym cyklopa był Jonathan. Alan leżał rozwalony na kolejnej poduszce, zdradzając całkowity brak kultury, tak samo było w przypadku Charlesa pochłoniętego wysyłaniem wiadomości tekstowych. – Ponieważ jesteśmy tu sami, zamykamy tylko drzwi frontowe oraz oczywiście te od łazienki. Nasze pokoje są zawsze otwarte.

– Naprawdę? – powiedział zaskoczony Shinichi. – Więc to znaczy, że każdy z was może wchodzić do czyjegoś pokoju kiedy tylko zechce?

– Cóż, niektórzy zamykali drzwi, gdy mieli do załatwienia jakieś prywatne sprawy – powiedział Jonathan, patrząc się lubieżnie na Shauna, zaś Rose udała, że wymiotuje. – George zamykał się tylko wtedy, gdy pisał, za to Angela nigdy tego nie robiła. Jest bardzo ufna.

– I to tak bardzo, że często zostawiała klucz w zamku – dodał Patrick.

Shinichi zmarszczył brwi.

Czyli tamtego poranka każdy mógł wejść do pokoju Georga – pomyślał. – A on nie musiałby się spodziewać tych odwiedzin. Mógłby na przykład pójść do kuchni, by się czegoś napić, a w tym czasie morderca wszedłby do pokoju…” – I wtedy zdał sobie sprawę z czegoś jeszcze. „Każdy mógł wejść do pokoju Angeli i zabrać stamtąd nóż. To znaczy, czemu morderca użyłby broni, na której znajdują się jego odciski palców? Wystarczyłoby założyć rękawiczki…

– Potrzebujesz środka przeczyszczającego czy coś? – niespodziewanie zapytał Patrick. Shinichi spojrzał na niego zmieszany.

– Co?

Kirsteen przewróciła oczami.

– Tak mawia mój tata. – Patrick wzruszył ramionami. – To znaczy… Cóż, wyglądałeś na pogrążonego w myślach.

– Może ten dzieciak tak naprawdę jest wspaniałym detektywem – zażartował Alan.

Charles parsknął śmiechem, a Shinichi tylko westchnął.

– Byłoby super, gdyby on był… Jak to się mówiło? Meitantei? – powiedziała Hannah. – Wiecie, jak ten dzieciak z detektywistycznej mangi, którą ona tak uwielbia.

– Angela lubi kryminały? – zapytał Shinichi.

– Może je czytać godzinami – powiedziała Rose. – Teraz czyta jakąś mangę. Mam wrażenie, że zna na pamięć każdą przygodę Sherlocka Holmesa i tych wszystkich innych detektywów. Jej ulubioną pisarką jest Agata Christie.

„To jeszcze dziwniejsze” – pomyślał Shinichi. „Maniak powieści detektywistycznych powinien wiedzieć, jak lepiej ukryć swoje ślady… To znaczy, zostawienie broni i takie oczywiste pokazanie drogi ucieczki?”

– Pamiętacie, jak w Kolorado kupiła wszystkie książki o pannie Marple? – zapytał Alan.

Shinichi wymknął się po cichu z pokoju , chcąc obejrzeć miejsce zbrodni. Przeszedł pod taśmą przyklejoną przed pokojem George’a i zobaczył oficera Takagiego, który stał przy oknie.

– Conan? – zapytał zaskoczony. – A co ty tu robisz?

– Pani Kisaki poprosiła wujka, by przeprowadził własne dochodzenie – odpowiedział ogólnie Shinichi. – A gdzie się podział Hakuba?

– Poszedł na przesłuchanie. Ej, chwila. Co ty wyprawiasz?

Naprzeciwko drzwi, zamiast telewizora tak jak w pokoju Angeli i Patricka, przy ścianie stało biurko z laptopem. Młody detektyw wszedł na krzesło i spróbował go włączyć. Po chwili ekran ożył.

– Czy ktoś już przeglądał zawartość laptopa? – zapytał Shinichi. – Może uda nam się poznać motyw?

– Zamierzałem to zrobić, gdy skończę z parapetem. Potrzebujemy odcisku stopy, by zweryfikować trasę ucieczki.

– Zdobył pan go? – Shinichi spojrzał na pasek zadań na dole ekranu. Denat miał otworzone ze dwadzieścia plików.

„Ich przejrzenie trochę zajmie…”

– Tak… – Takagi pokazał mu czarną kartkę z białym odciskiem buta. Nie był zbyt wyraźny, ale Shinichi zauważył, że na podeszwie pisze słowo „EKIN”.

– To wszystko to artykuły do gazety – stwierdził policjant, przeglądając się ekranowi laptopa. – Ma całkiem sporo kolumn… Chyba pisał tu o Japonii…

– To nie jest kolumna – powiedział Shinichi, gdy tylko otworzył kolejny dokument.

Został utworzony około dwa lata temu. Początkowo zdjęcie było rozmazane, ale gdy się załadowało, wstrząsnęło chłopakiem, ponieważ przedstawiało Angelę razem z piątką innych ludzi.

„Szóstka członków milicji Liberalnego Świata*, która zaatakowała główną farmę McDonalda…” – przeczytał zaskoczony. Artykuł dotyczył grupy ludzi, która będąc w Kolorado, wślizgnęła się do obór i rzeźni z kamerami.

– Słyszałem o tym – powiedział Takagi. – Przez to wydarzenie korporacja prawie upadła. Okropne warunki pracy, łamanie prawa, zwodzenie pracowników opieki społecznej… Nawet gdyby tamci się nie włamali, to i tak wszystko wyszłoby na jaw, ponieważ ktoś puścił na jednym z kanałów telewizyjnych nagranie, które pokazywało jak traktowane są zwierzęta. Wszystko było legalne, ale okropne… Ludzie podnieśli alarm…

– I pani Angela była jedną z nich? – powiedział z niedowierzaniem Shinichi. – Ale przecież to nie może być motyw morderstwa…

– To nie on napisał ten artykuł. A nawet jeśli, to nie ma tu nic, co mogło by urazić ją lub kogoś z jej przyjaciół. Wszyscy uparcie powtarzają, że „ona tego nie zrobiła” i „nigdy w to nie uwierzą”. Mimo to motyw musi gdzieś tu być… Zaraz, czy to….

– Co pan zobaczył?

Shinichi podążył za wzrokiem policjanta. Z klawiaturą, w którą się wpatrywał, było coś nie tak. Po chwili chłopak zrozumiał: z dwóch klawiszy zniknęła farba.

Choć lepiej byłoby powiedzieć, że coś ją zakryło.

– Minęło siedem godzin pomiędzy morderstwem a odkryciem ciała – szepnął Takagi. – Przez ten czas zaschnięta krew przybrałaby prawie czarną barwę.

Znaki Ctrl i C zakrywały ciemne plamy.

– Czy George coś zapisał? – zamyślił się Shinichi.

– Nie mógł zostawić żadnych śladów krwi na klawiaturze – stwierdził Takagi, potrząsając głową. – Morderca prawie pozbawił go głowy. Nie miał czasu na zostawienie żadnych wiadomości.

„Nie, gdyby napisał ją po tym jak morderca wyszedł… Nie…” – pomyślał Shinichi, przymykając oczy. Otworzył nowy dokument i nacisnął Ctrl oraz V.

– Conan, co ty ro… Co? – Takagi przerwał, widząc jak ze dwadzieścia stron nagle zapełnia się tekstem. Na samym końcu pojawiły się czyjeś bankowe dane, poniżej których był duży podpis.

Oczy policjanta coraz bardziej się rozszerzały, w miarę jak Shinichi przewijał dokument.

– Malwersacja – sapnął Takagi. – George sprawdzał osobę, która sprzeniewierzyła pieniądze od… Co?

– Panie Takagi – powiedział Shinichi. – Czy to numer konta pani Angeli?

– Nie wiem. Będę musiał to sprawdzić. Jednak wydaje mi się, że mamy motyw…

Policjant wybiegł z pokoju, podczas gdy Shinichi powoli wyszedł na korytarz. Z tej czy innej przyczyny, być może dlatego że znajdował się najbliżej miejsca zbrodni, pokój Shauna i Jonathana został przekształcony na pokój przesłuchań. Shinichi po cichu do niego wszedł. Ściany były pokryte plakatami przedstawiającymi smoki, a stół przedstawiał gryzącego własny ogon smoka. Eri i Sato prowadziły luźną rozmowę z Angelą, a Hakuba kłócił się z Kogoro. Oskarżona była blada i miała zasmucony wyraz twarzy. Ran rozdawała kobietom filiżanki herbaty, na których były namalowane kolejne smoki.

– Ach, wystarczy odrobina herbaty i człowiek od razu ma lepszy humor.

Shinichi odwrócił się i zobaczył, że Patrick z Samem przyglądają się Angeli ze zmartwieniem i spoglądają z odrazą na kłócących się detektywów.

– Ciekaw jestem, dlaczego ludzie tak robią? – zamyślił się Patrick. – Chodzi mi o to, że gdy podczas drugiej wojny światowej zbombardowano ci dom, to co robili pozostali? Sadzali na krześle i do jednej ręki wkładali ci kubek herbaty, a do drugiej ciastko. Zniszczono ci dom? Napij się herbaty. Zabito dzieci? Napij się herbaty. Nadchodzi koniec świata? Napij się herbaty. A Ange jej nie pije. Nie umie zrobić niczego prócz ramenu.

– Proszę pana – powiedział Shinichi. – Ktoś powiedział, że Angela była w Kolorado. Ile czasu tam spędziła?

– Jakieś półtora roku – odpowiedział Patrick. – Miała być tam przez rok, ale…

– Ale poszła siedzieć – wtrącił Sam z uśmieszkiem.

– Hej! – powiedział wściekle Patrick. – Nie była w więzieniu

– Właśnie, rząd Obamy pozwolił im odejść. Po cichu, oczywiście – dodała Rose, która zeszła ze schodów.

Shinichi usłyszał cichy dzwonek komórki.

– Odbiorę, dobrze?

Chłopak odwrócił się w stronę głosu i zobaczył jak Angela odkłada filiżankę, by móc wziąć telefon.

– Racja. Stwierdzili, że LŚ nie zrobiło nic złego – powiedział Patrick. – Poza tym mieli większą rybę do złowienia.

– Więc powiedz mi, dlaczego tak długo tam siedziała? – zapytał Sam.

Shinichi powrócił myślami do fragmentu artykułu.

„Pogwałcenie praw człowieka, nieprzestrzeganie BHP, ochroniarze oskarżeni o bezpodstawnie…”

– Angela była tam w szpitalu, prawda? – powiedział.

– Skąd wiesz? – zapytał zaskoczony Patrick.

Rose opadła na kolana i spojrzała Shinichiemu prosto w oczy. Jej wzrok sprawił, że detektywowi przeszły ciarki po plecach.

– C-co? – zapytał nerwowo.

Rose wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę, po czym uśmiechnęła się i wstała, potrząsając głową.

– Nic. Ale gdy dowiesz się, kto jest mordercą, to powiesz mi? Mam zamiar zbić go na kwaśne jabłko za to, że zrzucił winę na An…

„Mam to” – pomyślał Shinichi. „Te dziwne poczynania… Zdrobnienie… I jeśli mam rację, to doskonałe alibi…”

Nagle detektyw zobaczył dwójkę policjantów kierujących się do pokoju George’a.

– Pani Sato! – chłopak podbiegł do nich. – Czy mogę o coś zapytać?

– Conan? – zapytała, przykucając. – O co chodzi?

– Czy na nożu znaleziono odciski pani Angeli?

– Wszystkie dziesięć – potwierdziła policjantka.

Shinichi kiwnął głową i uśmiechnął się zadowolony.

– A czy mogę zapytać…

***

– Ten blondyn za wszelką cenę pragnie udowodnić, że ma rację – westchnęła Angela. – Boję się, że jeśli ktoś mnie nie oczyści z zarzutów, to on znajdzie coś, co udowodni „moją winę”.

– Smug English prick – przeklął go Sam. – A co z tym?

Wskazał palcem na Kogoro, który kłócił się o to, czy człowiek jest w stanie zmieścić się w oknie, które nie otwiera się na całą szerokość, a Hakuba to udowadniał.

– Jak dla mnie to nie wygląda na zbyt mądrego – stwierdził Patrick. – Czy to naprawdę ten sam wspaniały detektyw, o którym tyle piszą?

– Nie martw się, An – powiedziała Rose, przytulając Angelę. – Prawdziwy meitantei rozwiąże tę sprawę.

Spojrzała na uśmiechającego się coraz szerzej chłopca rozmawiającego z policjantką.

– Ten dzieciak? – zapytał Patrick. – Weź nie gadaj.

– Mówię wam, w nim jest coś dziwnego. Czuję to.

– Znowu jakieś sprawy wiedźm [witch] – powiedział Sam, przewracając oczami.

Rose spojrzała na niego.

– Wicca, durniu – warknęła. – Ale nie musisz mnie słuchać. Po prostu spojrzyj na ten uśmiech.

– Rozumiem o co ci chodzi – powiedziała Angela, uśmiechając się po raz pierwszy od chwili, w której to Alan zaczął krzyczeć. Od jedenastej…

– O co wam chodzi? – zapytał Patrick.

– Nigdy wcześniej nie widziałeś takiego uśmiechu? – powiedziała Rose. – Nie domyślasz się, co on oznacza?

– Oznacza – Angela odpowiedziała, nie czekając na odpowiedź. – Że morderca powinien zacząć się bać.

_____________________________________________________________

* Taka organizacja nie istnieje.

Uwielbiam tę chwilę, w której to Conan zaczyna się tak uśmiechać.

Tak właściwie to w angielskim nie ma rozróżnienia na pan/pani, więc w tłumaczeniu tak sobie wesoło to pominęłam.

W ogóle… Te uczucie, gdy robisz korektę tłumaczenia po korekcie tłumaczenia, tym razem mając za podstawę tekst, któremu również autorka sporządziła korektę… Cóż, przepraszam za możliwe nieścisłości, ale spokojnie, od rozdziału 8 będę tłumaczyć tylko z tekstu, który przeszedł autorską korektę.

Poprzedni rozdział.                                                           Następny rozdział.

Dodaj komentarz