Rozdział 7

Powieść kryminalna

– Co uo nich myślisz? – zapytał Heiji Hakubę, gdy zeszli na dół. „Cóż, to nie jest Kudo, a najbordziej drzoźniący człowiek na świecie, ale… co dwóch detektywów to nie jedyn.” – Wszyscy są podyjrzoni.

– Najważniejszy jest okres od godziny dwunastej, kiedy tu przyszła, do chwili jej śmierci, która nastąpiła pięć po pierwszej – powiedział Hakuba, przeglądając notatnik. – Wszyscy przez jakiś czas byli wtedy sami, a co za tym idzie, nie mają alibi.

– I kożdy z nich mógł tu przyleźć. – Heiji rozejrzał się dookoła, gdy dotarli do działu z kryminałami. – Pon Takahashi gadoł, że był tu w pojedynke, ale pon Higurashi i poni Watanabe również mogli tu być. Uona kłamoła co do tygo, że hotyl jest dalyko – jest na winklu, przez co jej historia uo byciu śledzoną jest podejrzona. A uon dostał torbę ze sklepu w dole ulicy. Uoboje mogli sie tu wkraść, a po tym udoć, że dopiero przyleźli.

– Masz rację, to bardzo podejrzane, ale jest jeszcze coś – powiedział powoli Hakuba. – Jedna z pracownic powiedziała, że pan Kuruma po zakończeniu rozmowy poszedł prosto do kawiarni, ale to przecież właściciel księgarni. Mógł pójść wszę… Hę?

– Co jest? – zapytał Heiji i podążył za wzrokiem kolegi.

Hakuba ukląkł i założył rękawiczki. Biały obrys miejsca, w którym leżało ciało Chihiro Kuragi, był lekko rozmazany. Na dodatek egzemplarz „Karmazynowego księżyca” stał oparty o dolną część regału z książkami.

– Ej, ponie Otaki – powiedział Heiji, nie spuszczając książki z oczu. – Myślołem, że po sprowdzeniu książki uodłożycie ją tam, gdzie była.

– I tak zrobiliśmy. Pod stół.

– Winc co uona tu robi? – Heiji zamyślił się. Założył rękawiczki i wziął książkę od Hakuby, gdy ten wyciągnął pojemniczek z proszkiem. Jednak wszystkie odciski palców należały do Chihiro oraz Shigeru, który wcześniej umieścił powieść na wystawie.

– Ni mo dowodu, że powstoły tu, gdy ustawioł książkę – powiedział Heiji, wzruszając ramionami. – Ale i ni znoczy, że ni jest sprawcą.

– Wygląda na to, że teoria pani Watanabe jest najtrafniejsza – stwierdził Hakuba. – Książka została ruszona po przyjeździe policji, ale pan Kurama znajdował się wtedy w kawiarni. To nasuwa wniosek, że ktoś poruszył egzemplarz, mając założone rękawiczki.

– Winc myślisz, że ktoś spoza głównych podejrzonych mógł ją dotykać? – Heiji się zamyślił. – Ciekowe, czy coś z niej usunięto…

Spojrzał na półki zapełnione egzemplarzami „Karmazynowego księżyca”. Jego wzrok padł na zegar.

– Już druga?! – wrzasnął. – Szlag, za pół godziny muszę być na stacji!

– Ach, właśnie! – powiedział Otaki. – Dzisiaj przyjeżdża pan Mouri z rodziną. Powinieneś do nich zadzwonić, Hejuś. Jeśli morderca sam się nie przyzna, to raczej nie zdążysz dotrzeć na czas…

– Jaaa… Dryndnę do Kazuchy i powiem jej, by po nich wyszła – powiedział Heiji, dzwoniąc do Shinichiego. Detektyw ze Wschodu odebrał dopiero po dłuższym czasie.

– Co tak długo? – zapytał Heiji.

Zadzwoniłeś na numer Shinichiego Kudo, pacanie. Przecież Ran nie mogła zobaczyć, że odbieram jego telefon. Musiałem udać, że idę do łazienki. Czemu dzwonisz?

– By powiedzieć ci, że z dworca weźmie was Kazucha. Byłem w księgarni Kuruma, gdy nagle zdarzyło się mordyrstwo.

– Księgarnia Kuruma… Czy to tam nie odbywa się spotkanie z autorami kryminałów?

– Ja, jedna z pisarek zostoła zabita. Momy czterech podejrzonych.

Opisał całą sprawę, a Shinichi słuchał go uważnie. Gdy Heiji skończył mówić, zapadła długa cisza.

– Niedobrze – powiedział wreszcie Shinichi. – Cztery osoby bez solidnego alibi i żadnych śladów trucizny na czymkolwiek… Nawet na książce…

– Choroba, ty też nie mosz pomysłu? Do licha, nawyt z Hakubą do niczego ni doszliśmy…

– Ej, a zniknęło może coś z miejsca zbrodni?

– Ni. Tylko tamta książka zostoła przesunięta. Czemu pytosz?

– Cóż, mam nadzieje, że niedługo znajdziecie jakiś dowód. Choć jestem pewny, że niedługo ta sprawa zostanie rozwiązana.

– Co? Jak? – powiedział zaskoczony Heiji. – Dali, Kudo. Co wymyśliłeś?

– Nic. Tylko czemu dzwonisz do Sherlocka, skoro masz Mycrofta pod ręką?

– Mycrofta? Że co? Uo co ci…

– Pa, Hattori!

– Kudo? Ej, Kudo! Psiakrew.

Heiji schował telefon i ukląkł przy miejscu, do którego przeniesiono książkę. „Nawyt na książce…”

Nie, chwila.

Młody detektyw sięgnął do książek na półkach.

– Cóż, w tej chwili najwięcej dowodów wskazuje na pana Takahashiego – powiedział Hakuba, spoglądając do swojego notatnika. – Miał motyw – pokłócił się o coś z ofiarą. Był sam na miejscu zbrodni… Tylko co z tym tajemniczym obserwatorem?

Heiji uśmiechnął się, gdy znalazł to, czego szukał. „Narzędzie zbrodni.”

– Potrz, Hakuba, co mom. Powinniśmy sie spotkoć z naszymi podejrzonymi.

***

– Co się stało? – zapytała Hiromi, gdy nastoletni detektywi wrócili do kawiarni. – Znaleźliście tego mordercę? To ten tajemniczy obserwator, czyż nie?.

– Nie sądzę – odpowiedział Heiji, kładąc na jeden ze stolików „Karmazynowy księżyc” tak, by wszyscy mogli zobaczyć czerwoną smugę od szminki. – Jednok znojśliśmy narzędzie zbrodni.

– Wynik pozytywny, Hejuś – powiedział Otaki. – Ta książka jest pokryta arszenikiem.

– Dokładnie tak. – Hakuba zaczął wyjaśniać sprawę czterem zdezorientowanym osobom. – Były dwie książki. Dowodem na to jest fakt, że egzemplarz znaleziony na miejscu zbrodni nie miał na sobie trucizny – nawet na odciskach palców denatki. Gdyby ofiara weszła w kontakt z arszenikiem w jakimś innym miejscu, trucizna pozostałaby na jej palcach. Morderca wiedział, że pani Kuragi ma w zwyczaju całować swoje książki, a następnie posyłać buziaki. Będąc samu z egzemplarzem, pokrył go arszenikiem, aby podczas czytania ofiara styknęła się z trucizną ustami oraz placami. Później zabójca skorzystał z okazji i zamienił książkę pokrytą trucizną z czystą kopią, która stałą na półce…

– Chyba nie zakłodasz, że mordyrca jest tym, kto zrobił zamieszonie na miejscu zbrodni – wtrącił Heiji.

– Dostałem już lekcję o zakładaniu, że sprawcą jest złodziej, dziękuję – odpowiedział detektyw, spoglądając z lekkim gniewem na Hattoriego. – I jak zamierzałem powiedzieć, jeszcze ktoś miał dostęp do miejsca zbrodni po zabójstwie – „tajemniczy obserwator”.

– Kto to jest? – gorączkowo zapytał Kenji. – Kto szpiegował Hiromi?

– Ni szpiegowoł – poprawił go Heiji. – Śledził. Momy tu jeszcze jednygo detektywa. – Odwrócił się w stronę drzwi, w których przed chwilą stanął nieco znajomy wąsacz w okularach i garniturze. – Mom rocję?

– Przepraszam za przestraszenie pani, pani Watanabe – powiedział nowo przybyły. – Ale żona pana Higurashi poprosiła mnie o to.

Kenji i Hiromi zbledli.

– Panie Kudo! – sapnął Shigeru. – Czemu pan tu przyszedł?

Heiji patrzył na mężczyznę przez chwilę i pstryknął palcami. „Kudo? Aaa…”

– Cóż, wygląda na to, że odrzuciłem swoje zaproszenie – powiedział Yuusaku Kudo, przechodząc obok nich. – Choć nigdy go nawet nie widziałem. Przyszedłem tu, ponieważ Yukiko rozmawiała z żoną pana Higurashiego, którą niepokoiła relacja zachodząca między jej mężem a panią Watanabe.

– Miołeś rację, Hakuba – mruknął Heiji.

Nastolatek przytaknął.

– Kłamali państwo co do pójścia do hotelu oraz kupowaniu pamiątek. Gdy jedna osoba kłamie, automatycznie staje się podejrzana o morderstwo, a gdy robią to dwie osoby…

– Podejrzynie uo mordyrstwo zamienia sie w podejrzynie uo cudzołóstwo… – dokończył Heiji.

– Tym zajmiemy się później – powiedział Yuusaku, spoglądając na parę. Oboje wpatrywali się w ziemię jak dzieci przyłapane na kradzieży słodyczy. – Z grona podejrzanych znika nam „tajemniczy obserwator”.

– To pon poprzestawioł klamoty [rzeczy] na miejscu zbrodni, prowda? – zapytał Heiji. – W trakcie dochodzynia. Jak znojzłem zatrutą książkę to zorientowołem sie, że nie ruszoł jej mordyrca, bo uon by ją wywolił. Wtedy usłuszołem uod… No, dostołem cynk, że jest tu jeszcze jedyn detektyw.

– Otóż to – odpowiedział Yuusaku, puszczając oczko. – Znalazłem tę książkę i uznałem, że najlepiej będzie, jeśli policja sama ją spostrzeże. Chodzenie po miejscu zbrodni i wskazywaniu na różne rzeczy czyni cię podejrzanym, jeśli stróże prawa nie znają cię zbyt dobrze. Przełożyłem książkę i miałem nadzieję, że ją zauważycie.

– I tak zostaje nam tylko dwóch podejrzanych – podsumował Hakuba, spoglądając na Yuusaku z zaskoczeniem oraz podziwem. – Pana Kurumę i pana Takahashiego. W tej chwili głównym podejrzanym jest pan Takahashi, ponieważ był sam na miejscu zbrodni i wcześniej kłócił się z…

– N-Nie! Nie zrobiłem tego! – krzyknął Kazuma. – Nienawidziłem jej… Potrzebowałem pieniędzy na ślub, a ona skrytykowała moją książkę i teraz nikt jej nie wyda… Zrujnowała moją karierę… Ale nie zabiłem jej, przysięgam! Panie Kudo, proszę mi uwierzyć…

– I tak ni momy żodnych dowodów – powiedział Heiji, przerywając Kazumie. – Nic też nie widzołem, bo próbowołem pomóc poni Kuragi… A ty, Hakuba?

– Pobiegłem kazać zamknąć drzwi. Ponieważ to było takie nagłe, podejrzewałem użycie zatrutej strzałki…

– Ale jeśli twoja teoria jest poprawna – powiedział Yuusaku, wskazując na Heijiego. – Morderca zamienił książki, gdy wszyscy byli skoncentrowani na umierającej pani Kuragi. A to oznacza, że morderca musiał znajdować się w jej pobliżu.

Heiji i Hakuba spojrzeli na siebie, przypominając sobie miejsce zbrodni. Zorientowali się praktycznie w tym samym czasie.

– Ach!

– Właśnie – powiedział Yuusaku, jakby przeczytał ich myśli. – Już wcześniej wiedziałem, kim jest morderca, ale zbyt późno zdałem sobie sprawę, kto jest jego celem. Widzicie państwo, tak jak wspominałem, Yukiko rozmawiała z żoną pana Higurashiego, a ta wspomniała o tym konwencie – słyszała, że zostałem zaproszony, lecz odmówiłem. Prosiła, bym ponownie rozważył tę decyzję i dowiedział się, co porabia jej mąż. Byłem dosyć zaskoczony, ponieważ wcale nie odrzucałem żadnego zaproszenia. Ba! Nawet go na oczy nie widziałem. Skontaktowałem się z paroma innymi pisarzami i dowiedziałem się, że oni też podobno odrzucili jakieś zaproszenia, choć nigdy o nich nie słyszeli. Łączyła nas jedna rzecz – w przeszłości wszyscy byliśmy detektywami, zaznajomiliśmy się z detektywami lub pracowaliśmy jako detektywi. Ktoś nie życzył sobie detektywów na tym konwencie – ktoś z wyraźnie przestępczymi zamiarami. Ktokolwiek by to nie był, musiał mieć możliwość dowiedzenia się, kto został zaproszony oraz móc sprawić, żeby część osób wydawała się odrzucić zaproszenia. Morderca musiał mieć kontrolę nad listą gości, a taka osoba jest tylko jedna. Panie Kuruma… To pan!

Shigeru Kuruma cofnął się, blady na twarzy.

– Panie Kudo… – sapnął.

– To pon był najbliżej poni Kuragi, gdy chlasnęła [przewróciła się] na podłogę – powiedział Heiji. Razem z Hakubą ustawili się po bokach Kuramy, by zapobiec jego ucieczce. – Uodwrócił sie pon, gdy próbowołem ją uratowoć i zamienił książki.

– We własnym sklepie – kontynuował Hakuba. – O wiele łatwiej pokryć jeden z egzemplarzy arszenikiem oraz zagrodzić dział, aby nikt nie miał do niego dostępu i nie zakupił książki. Łatwo mógłby pan zamienić książki, wracając po odebraniu telefonu. Pomyślał pan, że później będzie miał pan czas na pozbycie się tego egzemplarza.

– Ja.. Ja… – Shigeru upadł na kolana, chowając głowę w rękach.

– To wszystko przez tę książkę, prawda? – powiedział cicho Yuusaku. – „Białe słońce”. Jej pierwsza powieść. Plotki mówiły, że…

– Ona była moja – wychrypiał Shigeru. – Ta kobieta… była szefową małego wydawnictwa. Nie miałem pieniędzy na udanie się do dużego. Przeczytała ją, uśmiechnęła się i powiedziała, że ją opublikuje. Byłem taki szczęśliwy… Podpisałem wszystkie papiery tak szybko jak tylko mogłem. Ale… ta wiedźma… – Spojrzał wściekle w górę. – W księgarniach zobaczyłem „Białe słońce” podpisane jej imieniem i nazwiskiem! A gdy zażądałem, by mi to wytłumaczyła… Zaśmiała się i wskazała na nasz kontrakt… w którym dobrowolnie przekazałem jej całą treść! Podpisałem go i wszystko było legalne… Cholera… – Pociągnął nosem i wytarł łzy, które zaczęły napływać mu do oczu. – Chciałem napisać coś nowego, ale nie mogłem… Nie potrafiłem… Poddałem się… i otworzyłem księgarnię… Ale gdy tylko widziałem książkę podpisaną jej imieniem i nazwiskiem… Od razu wiedziałem. Od razu wiedziałem, że ją też komuś ukradła. I że ten ktoś również nie mógł nic zrobić. Nie mogłem jej przebaczyć… Tej wiedźmie, która okradała innych z ich marzeń… Nie mogłem…

– Kradzież to okropne przestępstwo, panie Kuruma – powiedział ostro Yuusaku. – Ale najokropniejszą z nich jest kradzież czyjegoś życia… Nie ważne czyjego.

Shigeru wybuchnął krótkim śmiechem, gdy Otaki go zakuł.

– Chyba ma pan rację, panie Kudo… Może powinienem po prostu zlecić panu dochodzenie w tej sprawie, co?

– Nie jestem detektywem, wie pan przecież – odpowiedział Yuusaku, cofając się, by policjant mógł wyprowadzić mężczyznę.

– Nie. – Shigeru uśmiechnął się. – Mycroft też nim nie był.

– Kurde, mógł mi to powiedzieć – mruknął Heiji, patrząc na wychodzącego mordercę. – Wiedzioł, że tak bydzie. Cholyrny grzdyl [dzieciak]…

O kim ty mówisz, Hattori? – zapytał Hakuba, patrząc na niego wzrokiem sugerującym, że uważa go za szaleńca.

– Nie wożne – odparł szybko. – W kożdym rozie, miło sie z ponem spiknąć [poznać się], ponie Kudo. Pon to uojciec Kuda, no nie? Shinichiego Kuda.

– Ty zapewne jesteś Heiji Hattori – powiedział Yuusaku, ściskając dłoń chłopaka. – Shinichi i Yukiko wspominali mi o tobie.

– Shinichi Kudo? Już chyba gdzieś słyszałem te imię – powiedział Hakuba.

Heiji westchnął.

– Telewizyjny konkurs detektywistyczny*, gupku – powiedział. – Jedyn z zaproszonych? Reprezentant Wschodu?

– Ach tak – odpowiedział lekceważąco Hakuba. – To ten, co się nie pokazał. Cóż, to i tak nie ma znaczenia. Rozwiązaliśmy sprawę i bez niego…

– Ja, źle rozwiązalim, pamiętosz? – Heiji spojrzał gniewnie na jasnowłosego detektywa. – Siedmioletni grzdyl musiał nas zaprowodzić do prowdy. – Zobaczył jak Yuusaku podnosi brew i uśmiecha się. – Cóż, to nie wina Kuda, że go tam nie było. Mo swoje włosne utrucia.

Yuusaku uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Nie wstydzisz się tego, że jakiś dzieciak zauważył więcej niż ty? – Hakuba nie był wstanie zrozumieć żartu. – Chociaż… twój poziom umysłowy niewiele się różni.

– Uwożoj, bo… – Pikanie zegarka przerwało groźbę Heijiego. – Wpół do… Bana [Pociąg] już… Cholyra! – krzyknął nagle. – Nie dryndnąłem do Kazuhy! Kurde, bydą czykać na stacji!

– Dureń – mruknął Hakuba, gdy Heiji wybiegł z kawiarni. – Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Saguru Hakuba. Był pan wspaniały.

– Dziękuję – odpowiedział Yuusaku z uśmiechem. – A teraz wybacz…

– Niech pan mu powie, że jego zegarek spóźnia się o dwie minuty i czterdzieści dwie sekundy! – zawołał za nim chłopak.

Yuusaku dogonił Heijiego przy wejściu.

– Odbierasz pana Mouriego, Ran i eee… Conana?

– J-ja – odpowiedział Hattori, spoglądając nerwowo na zegarek. – Cholyra, ale sie spóźnię…

– Zaparkowaliśmy niedaleko, bo zamierzaliśmy się z nimi spotkać – powiedział Yuusaku, prowadząc chłopaka w stronę samochodu. – Jeśli pozwolimy Yukiko kierować, to myślę, że wyrobimy się na czas…

– Ni rozumim.

Yuusaku zatrzymał się na chwilę i spojrzał na niego z rozbawieniem.

– Heiji, czy jechałeś z Yukiko, gdy dokądś się śpieszyła? – zapytał poważnie.

Chłopak potrząsnął głową.

– Ni, na tomte przyjęcie potworów pojecholim baną**… Czymu pon pyto?

– Cóż, myślę, że czeka cię ciekawe doświadczenie – odpowiedział Yuusaku z raczej zmartwionym uśmiechem. Odwrócił się i ruszył w stronę samochodu.

_________________________________________________________




* Odcinek 479 – „Trzy dni z Heijim Hattorim.” (559-566 w mandze, tom 54).





** Odcinek 345 – „Starcie twarzą w twarz z Czarną Organizacją” (429-434 w mandze, tom 42).





Poprzedni rozdział.                                                           Następny rozdział.

Dodaj komentarz